Strony

20 sierpnia 2018

Materiały do dziejów ludności żydowskiej na naszym terenie (5)


5.      Żydzi przed wojną w parafii Kraszewicach i ich tragiczne losy wojenne we wspomnieniach Pana Stefana Pieruckiego

„Urodziłem się 3.04.1922r. Doskonale pamiętam swoją I klasę. Chodziło do niej 56 osób, w tym również dzieci żydowskie. W klasie stały długie ławki z kałamarzami, a dojście mieliśmy tylko do tablicy. Do szkoły chodziliśmy w trzewikach oraz trepach, które obijało się gumami
i rzemieniami, żeby szybko ich nie zedrzeć. Miało to też dobre strony; takie buty były ciepłe
i suche. Dzieci żydowskie w I kl. potrafiły nauczyć się alfabetu, pisania i czytania, a w kl. II posyłano je do szkół żydowskich, często do miast. Uczyli się tam swojego zawodu, a byli później znakomitymi fachowcami w dziedzinie handlu i krawiectwa. Już młode Żydóweczki umiały uszyć bieliznę. A tutaj w Kraszewicach mieszkało 12 rodzin żydowskich: Abram – Czapnik, Icek, Pończocha, Rucha, Skórka, Bułka, Lipszyc, Zalc.”
            „… Pozostał mi w pamięci obraz z czasów, kiedy chodziłem do kl. 7.  (wtedy w soboty też odbywała się nauka). Pojechaliśmy z wycieczką zwiedzać zabytki Kalisza. Wyjazd należał do atrakcyjnych, choćby ze względu na to, że mogliśmy pójść do kina, zwiedzić kościół i muzeum. Najbardziej jednak w pamięci mi utkwił piękny widok zadbanego, wspaniałego parku, gdzie Żydzi podczas szabatu odpoczywali w parku miejskim. Cieszyli się wolną chwilą. Wyglądali na uroczych, pełnych spokoju i zadowolenia ludzi.
            Pamiętam, że po wybuchu II wojny św. , w 1940 roku hitlerowcy wykorzystali Żydów do ciężkich prac fizycznych w celu poprawy jakości dróg i mostów oraz wygładzenia nierówności terenu. Mimo wielkiego trudu, Żydzi potrafili wykonać te prace solidnie. Do tej pory istniał most, znajdujący się blisko mojego domu;  dopiero niedawno został zmieniony.
            Wspomnę też dzień, kiedy musiałem wraz z moją rodziną opuścić swój dom. Był 20 I 1942r, bardzo mroźny dzień. Tuż po obiedzie chciałem wyjść z mieszkania, ale do domu weszło dwóch Niemców. Nie kazali mojej mamie niczego pakować, tylko wychodzić. Tak oto przyjął mnie pan Kurowski. Miałem u niego ciepło, ale był to niebezpieczny punkt, znajdujący się przy kościele. Niedaleko  tego miejsca znajdowała się melina i do osoby handlującej bimbrem zjeżdżali się Niemcy. Ja pracowałem przy organistówce, skąd miałem dobry widok.                                
 Tak nastała wiosna 1942r. Była niedziela, koniec maja lub początek czerwca. Żydzi pod nakazem niemieckim mieli się zebrać przy targowisku (obecny sklep towarowy). Do nas dotarła kurenda, żeby jeden mężczyzna z domu przyszedł na zebranie. Miałem wtedy 20 lat. O Żydach nikt nic nie wiedział. Kiedy wyszedłem z zatłoczonej sali, zobaczyłem zebranych pod płotem Żydów. Wkrótce sam zostałbym zabity przez jednego Niemca, na szczęście udało mi się uratować. W poniedziałek Żydzi przeszli na plebanię, w której Niemcy zorganizowali dla nich getto. Młodzi, zdolni do roboty Żydzi zostali wywiezieni do obozów pracy; pozostali tylko starcy i kobiety z dziećmi. Wszyscy bardzo wolno wchodzili do kościoła. W uszach wciąż słyszę ich przejmujący jęk i lament. Słońce wtedy zachodziło na niebie. Ilu było skazanych, dokładnie nie wiem, ale coś około 50. Zamknięto kościół, ale strażnicy, mimo że pilnowali, nie pamiętali o drzwiach od zachrystii. W nocy niektórzy uciekli, jednak rano wrócili. Kiedy po skazańców przyjechała ciężarówka( w godzinach południowych), Żydzi wychodzili   w ogólnym milczeniu.  W młynie u Niemca pracował Żyd Zalc. Policjant poszedł po niego. Ten myślał, że inaczej go potraktują, ale Niemcy tak długo go bili, dopóki nie znalazł się w ciężarówce. Tak zebranych okolicznych Żydów wywieziono do Oświęcimia.  Po południu niemiecki funkcjonariusz Just zarządził, aby wszystkie rzeczy żydowskie wnieść do kościoła. Mój młodszy brat znalazł się w pobliżu plebani i otrzymał polecenie od Justa, żeby 1 duży worek zaniósł na posterunek. W tym czasie coś się poruszyło przy piecu chlebowym. Tam schowały się dwie osiemnastoletnie Żydówki z Lututowa. Niemiec kazał im wyjść i obiecał, że nic im nie grozi, bo skoro tamtych już nie ma, to one mogą u kogoś pracować. Jak tylko dziewczyny wyszły, żandarm je zastrzelił. Z osobistych rzeczy i wszelkich pamiątek żydowskich zrobiono w kościele licytację.”      

wspomnienia  w 2011 r. spisał Kamil Gołdyn



(na zdjęciu tablica nagrobna Żydów z lat 1939 - 43)

Tekst powstał na podstawie fragmentów archiwalnej pracy konkursowej wykonanej przez uczniów Szkoły Podstawowej w Kuźnicy Grabowskiej w ramach VI edycji konkursu „ Na wspólnej ziemi”- Historia i Kultura Żydów Polskich”
Autorzy pracy: Kamil Gołdyn ,Daria Piaskowska, Małgorzata Klońska, Paulina Bednarek

 Praca została przygotowana pod opieką nauczycieli: Małgorzaty Gołdyn i Jerzego Krzywaźni
Kuźnica Grabowska: grudzień 2011 – marzec 2012