Strony

20 października 2023

Dzieje Józefa Blewąski - górnika i żołnierza WP we Francji

W wigilię Zaduszek dziele się wspomnieniem Józefa Blewąski (1894-1944) (dziadka mojej żony). Mimo że dorosłe życie spędził na obczyznie, zawsze czuł się Polakiem (odmówił przyjęcia obywatelstwa francuskiego) a po wybuchu wojny wstąpił do Wojska Polskiego we Francji. Poźniej była niemiecka niewola i śmierć na obcej ziemi. Spisałem w 2008.

Urodzeni tego samego dnia małżonkowie - Józef i Maria 

Józef Blewąska urodził się 20 lutego 1894 roku w Godziętowach. Jego rodzicami byli Józefa z domu Kurzawa i Franciszek Blewąska. Blewąskowie mieszkali w Rojowie k/Ostrzeszowa. 

18 czerwca 1921 roku Józef zawarł związek małżeński z Marią Ciacherą urodzoną w Potaśni tak jak on 20 lutego 1894. Z faktem tym związana jest anegdotka zachowana  we wspomnieniach rodzinnych. Urzędnik magistracki z Ostrzeszowa w trakcie spisywania dokumentów ślubnych zapytał o datę urodzenia najpierw Józefa, a następnie Marię. Ta zgodnie z prawdą powiedziała taką samą datę jaką przed chwilą podał jej narzeczony. Urzędnik spisujący dane  zbeształ Marię, że nie zna swej daty urodzenia tylko powtarza to co powiedział wcześniej Józef. Dopiero gdy narzeczeni zgodnie oświadczyli, że mają taką samą datę urodzenia urzędnik zgodził się wypełnić dokumenty.

 „Za chlebem..”

Zarówno Maria jak i Jozef  nie odziedziczyli żadnego majątku.  Józef  miał w Polsce problemy ze znalezieniem pracy podjął trudną decyzje o wyjeździe z żoną i urodzoną 14 lutego 1922 w Rojowie córeczką Kazimierą do Francji. Od 1923 Józef Blewąska podjął prace jako górnik. Od 20 marca 1926 do 22 maja 1936 pracował w kopalni 6 bis Darcy Kompanii Daurges w Henin – Lietard (Pas de Calais) na terenie Francji. 


City Darcy to kolonia robotnicza Kompanii Dourges, która posiadała kilka kopalni. Leżała przy mieście Henin Lietard. Znajdował się tam kościół, ochronka (przedszkole) oraz ratusz. Tak pisał o niej Józef w swoim notesie dołączając osobiste refleksje na temat życia.


Zachowały się także notatki jakie czynił czytając polonijny „Głos Wychodźcy”. Są to wypisy z zakresu historii (opis działa Gruba Berta), polityki oraz geografii Polski i świata. Interesujące jest np. porównanie zarobków miesięcznych polskiego premiera (6450 złp), ministrów (4300 złp) i rocznych (500 złp) polskiego robotnika. Józef ( w notatkach pisze swoje imię Josepf) skrupulatnie notował rzeczy, których dorobiła się jego rodzina na obczyźnie. Zanotował m.in. że  zakupił 1930 roku króliki belgijskie i gołębie, szafę do rzeczy, maszynę do prania, łóżko, piec, zegarek kieszonkowy, damski płaszcz i inne. 

Na obczyźnie wśród swoich

W Henin Lietard istniała od końca XVIII wieku liczna kolonia polskich robotników. Sąsiadami Blewąsków byli Polacy. Józef zanotował informacje o śmierci Michała Figaszewskiego bez podania daty. Pożyczano sobie pieniądze, oddawano karciane długi (100 fr.).  W tych zapiskach wystepują polskie nazwiska – Paszkiewicz, Kaleta, Puszczyk.


(Na zdjęciu Maria Blewąska pierwsza od lewej na ślubie Figaszewskich – z tyłu delegacja organizacji polonijnej)

Na obczyźnie urodziło się Blewąskom pięcioro dzieci: Edmund  ( ur. 12.04.1926), Bruno Blewąska (ur.23.09.1928), Wiktoria Blewąska (ur. 13.07.1930), Aleksander (ur. 22.11.1933), Cecylia  (ur. 5.10.1935). Wszystkie dzieci zostały ochrzczone w kościele Darcy Henin Lietard a chrzestnymi byli Polacy.

Blewąskowie kilkakrotnie zmieniali miejsce zamieszkania w tej miejscowości. Najstarsza z rodzeństwa Kaźmiera uczęszczając do francuskiej szkoły biegle władała językiem francuskim i niemieckim. Wiktoria, Bruno i Edmund uczęszczali do ochronki. 


Przymusowy powrót rodziny do Polski

Józef Blewąska nie przyjął obywatelstwa francuskiego dla siebie i swoich dzieci i musiał 22 maja 1936 roku opuścić Francję. Powrócił do Polski 24 maja 1936.  W następnym roku  zgłosił się na organizowane wyjazdy do pracy do kopalń w Luxemburgu. Wyjazdy organizowane były z pobliskiego Kępna. Józef podjął pracę od 2 czerwca 1937 i pracował tam do 8 września 1939 roku. Po tej dacie opuścił Luksemburg i udał się do Francji.


Zdjęcie wykonane 12 sierpnia 1939 roku

Służba ojczyźnie i niemiecka niewola

Józef zgłosił się do tworzonego Wojska Polskiego we Francji a nastepnie trafił do niewoli jako jeniec wojenny w stopniu podoficera. Jego obozowe życie udało się odtworzyć dzięki pracy biura Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża w Genewie.
Józef Blewaska w Wojsku Polskim we Francji był sanitariuszem. Służył w 5 Małopolskim Pułku Strzelców Pieszych ( nr poczty polowej 15771 Parthenay). Pułk został sformowany we Francji na podstawie polsko-francuskiej umowy z 9 września i protokołu wykonawczego z 21 września 1939. Rejon formowania pułku znajdował się w Parthenay, w departamencie Deux- Sevres. W dniu 15 lutego 1940 roku z 4 pp wydzielono zawiązki i od tego dnia rozpoczął istnienie 5 pułk piechoty 2 Dywizji Strzelców Pieszych. Przydzieleni do pułku poborowi wywodzili się z Polonii zamieszkałej we Francji oraz ochotnicy z obozów internowania w Rumunii, na Węgrzech, Łotwy i bezpośrednio z kraju. Od 17 maja 1940 roku pułk został postawiony w stan gotowości bojowej a od 12 czerwca 1940 prowadził działania bojowe osłonowe w czasie odwrotu armii francuskiej.

Dnia 18.06.1940 r. Józef Blewąska został wzięty do niewoli niemieckiej w Montbeliard. 11.08.1940 r. przekazany z frontu zachodniego do Stalagu VII-A, gdzie był jeńcem o nr 53256. 4 lipca 1941 r. został przeniesiony do Frontstalagu 194.

Losy rodziny Józefa Blewąski w kraju

Z chwilą wybuchu wojny najbliższa rodzina Józefa Blewąski jak większość mieszkańców uciekała przed frontem. Maria z dziećmi (mała Cecylia podróżowała w wózku dziecięcym) i kozą zawędrowali w okolicę Pabianic. Po przejściu frontu podjęła decyzje o powrocie. Tym razem to koza podróżowała w wózku, a Cecylia niesiona była „na barana”.

Po powrocie dzieci wróciły do szkoły w Rojowie ale nie po to by się uczyć lecz zbierać zioła: koniczynę, stokrotki, liście brzozy, liść podbiału. Aby zdobyć środki do utrzymania musiały iść na tzw. służbę. Na podstawie wspomnień mojej teściowej (spisanych 2010) udało sie odtworzyć ich losy.

Wiktoria w tym czasie podjęła służbę  u miejscowych gospodarzy Kozłowskich, gdzie zajmowała się wypasaniem dwóch krów i kozy. Ponieważ odległość była niewielka na noc wracała do domu. Po skończeniu 12 lat podlegała już obowiązkowi pracy i została skierowana  na Marydoły do miejscowego volksdeutscha Wiktora Majchrzaka. Tutaj do jej obowiązków należało pasienie 7 krów. Przebywała tam przez rok, czasami odwiedzana przez matkę lub zezwalano jej w niektóre niedziele na odwiedziny domu rodzinnego. Była tam jednak bardzo źle traktowana przez p. Majchrzakową i to było powodem prośby o przeniesienie do innej pracy. Następnym pracodawcą był mieszkający na Myjach Niemiec Werner, u którego Wiktoria pełniła role opiekunki do dzieci. Tutaj warunki były dużo lepsze. Zarobione w ten sposób niewielkie kwoty pieniędzy Wiktoria oddawała matce.

Podobne były losy rodzeństwa Wiktorii. Bruno pracował w gospodarstwie Hofmana na Pustkowiu a Edmund w gospodarstwie Goli przy Szklarskiej Drodze. Praca w tym gospodarstwie naraziła Edmunda na poważne niebezpieczeństwo ponieważ w styczniu 1945 został zmuszony przez wojsko radzieckie do świadczenia  tzw. podwody. Odnalazł się po kilku tygodniach w Legnicy.

Najmłodsi Aleksander i Cecylia pozostawali przy matce. Najstarsza Kazimiera pracowała w czasie okupacji niemieckiej na Śląsku w Mysłowicach jako pomoc domowa u starszej wiekiem Niemki. Jej położenie było stosunkowo najlepsze. Zarobionymi pieniędzmi wspomogła chorego we Francji ojca. Zachował się zapisek na ten temat w pamiętniku Jozefa z 27 listopada 1943 o przesłaniu przez Kazię 500 franków przez Mauric Neymond Limuges .

Józef z kolei słał do żony rozpaczliwe listy opisując swoje tragiczne położenie.




Choroba i śmierć Józefa Blewąski na obczyźnie

Po wyjściu z niewoli podjął pracę w kopalni francuskiej przy urobku kamienia.

Pierwszy atak choroby (pylicy płuc) wystąpił 10 kwietnia 1942  i trwał do 27 kwietnia 1942 a ostatni 16 stycznia 1943 i trwał do końca życia.

Józef bardzo pragnął powrócić przed śmiercią do rodziny, do ojczyzny ale uniemożliwiła mu to tocząca się wojna.  Władze niemieckie nie wyrażały zgody na powrót w rodzinne strony.

Józef Blewąska zmarł w Noeusc les Mines (Pas de Calais) na Moussy Nr.2  27 czerwca 1944 roku.


(Współczesny grobowiec rodziny Blewąsków –siostry Anny, jej męża Etienne i Józefa Blewąski

12 października 2023

S. Eleonora Ciomek - szkic biograficzny

 Poniżej prezentuje biogram, który znajduje się w publikacji "Znane nieznane" wydanej przez Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia pod redakcją S. Jadwigi Kisielewskiej. Został mi przeslany dzięki uprzejmości redaktorki publikacji. Prezentuje go w całości.


        Nasza kochana Siostra Eleonora  Ciomek przyszła na świat  we wsi Kraszewice, w zacnej i bogobojnej rodzinie Heleny i Franciszka Ciomków, w dniu 3 lutego 1931 roku. Dzieciństwo szybko biegło wśród  gromadki  rodzeństwa.

Okres II wojny światowej był dla wszystkich Polaków bardzo trudny. Siostra Eleonora wspominała, że miała jeszcze szczęście przystąpić do I Komunii Świętej w roku 1940, zanim Niemcy wywieźli księdza proboszcza do Oświęcimia, a kościół został zamknięty, co nastąpiło wkrótce po tej Uroczystości. Dopiero po wojnie przyjechał  do parafii nowy kapłan, ksiądz Stanisław Sapota.

 Eleonora wraz z rodzeństwem i innymi dziećmi bardzo była rozradowana, gdyż, jak mówiła,  ksiądz ten był bardzo gorliwy. Założył wśród dzieci Krucjatę Eucharystyczną .

Papież Benedykt XV po Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym w Lourdes w 1914 roku, w czasie I wojny światowej, wezwał dzieci całego świata do modlitwy o pokój. W 1916 roku  Zakon Jezuitów zaczął zakładać pierwsze grupy apostolstwa dzieci – Krucjaty Eucharystyczne. W Polsce rozsławiła ją i rozpowszechniła Święta Urszula Ledóchowska.

           Krucjata Eucharystyczna ma za cel wychowanie dzieci na dobrych katolików,  przez pogłębienie życia religijnego i eucharystycznego. Członkowie  Krucjaty winni zaprawiać się do sumienności i wszelkich cnot chrześcijańskich a także przyzwyczajać się do udziału w życiu parafialnym  i  apostolstwie.

            Siostra Eleonora napisze po latach w swoim życiorysie, że ksiądz  Sapota uczył  w  Krucjacie częstego przystępowania do Komunii Świętej.  Był on też spowiednikiem Siostry i pierwszy dowiedział się o Jej  pragnieniu poświęcenia  swojego  życia Jezusowi. On też zasugerował młodej dziewczynie, by wybrała Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia.  Siostra Eleonora nieraz opowiadała, że kapłan ten był zawsze wzorem pobożności, miłości do Boga i ludzi. Odznaczał się  też wielką miłością do Matki Najświętszej.

        Kto bliżej znał Siostrę Eleonorę i wiedział, jakie są  założenia Ruchu Apostolskiego dziecięcej Krucjaty Eucharystycznej, może śmiało powiedzieć, że Siostra  została jakby przeniknięta tymi  hasłami i  tym programem. Jej ukochanie parafii, jej ukochanie apostolstwa,  życie przeniknięte miłością do Eucharystii,  jest  zakorzenione w pięknym ruchu Eucharystycznym. 

             Siostra  mówiła też, że wiele  zawdzięcza  księdzu Sapocie. On sam pisał kilkakrotnie listy do Siostry Wizytatorki,  przedstawiając swoją kandydatkę, zaświadczając o jej walorach, zdolnościach i gorliwości.  Przez szereg lat towarzyszył swojej parafiance, radując się Jej  otwartością i miłością w służbie najuboższym.  

W jednym z listów  pisał:

          Od pięciu prawie lat obserwuję jedną  z moich  parafianek, która od roku wyraziła swoje najgorętsze pragnienie poświęcenia się Panu Bogu w życiu zakonnym. Z ręką na sercu mogę stwierdzić, że powodują nią jak najlepsze pragnienia. Jestem głęboko przekonany, że swą  pracą, uczynnością, uległością, miłością zasłuży sobie, przy pomocy Bożej tego szczęścia, że stanie się kiedyś Służebnicą Zgromadzenia. Ośmielam się prosić o jej przyjęcie do Zgromadzenia Przewielebnych Sióstr. Dołączam swą  opinię. Bez żadnych zastrzeżeń może oddać się służbie Bogu. Pobożna, skupiona, pracowita, cicha. Resztę uczyni Łaska Boża i praca Przewielebnych Sióstr nad nią. To moja uczennica. Rycerka Krucjaty Eucharystycznej.

       Siostra Eleonora przyszła do Zgromadzenia Maryjnego, ale przyszła już  głęboko ugruntowana  w pobożności Maryjnej. Jej ukochanie Maryi  było widoczne w każdym  momencie życia. Zawsze nosiła przy sobie cudowne medaliki,  w  teczce miała obrazki Matki Bożej, małe książeczki z modlitwami, z litanią. Z natury była bardzo apostolska. Nie lękała się nawiązywać rozmów na tematy religijne. Zachęcała ludzi do modlitwy, sama wiele modliła się za innych.

          Siostra Eleonora  przyjechała  do Aspiratu   jesienią  1949 roku. Tutaj dokończyła  wykształcenia i już 7 listopada 1951 roku rozpoczęła Seminarium.  Służba Ubogim dla naszej Siostry przebiegała zawsze wśród dzieci. Była dobrą przedszkolanką i do tego miała przygotowanie. Pracowała wśród  maluszków na Solcu i na Kamionku w Warszawie, a także z dziećmi i młodzieżą niepełnosprawną –  w Ignacowie i Łbiskach;  była  Służebną w Zakładzie Wychowawczym w Ignacowie i  dyrektorką  Zakładu  Wychowawczego w Łbiskach.

             Najwięcej jednak  serca  oddała dzieciom na katechizacji. Bardzo dbała, by uzupełniać wiedzę pedagogiczną, teologiczną i katechetyczną. Czytała, studiowała,  rozmawiała ze światłymi ludźmi. Miała zresztą  wielką,  wprost intuicyjną,  znajomość  drugiego człowieka.                                                                     

Niezależnie od tego – kto kim jest,  lub był – pomagała wszystkim.

             Katecheza  w wydaniu Siostry Eleonory obejmowała całą rodzinę, szczególnie wtedy, gdy odbywała się w salkach katechetycznych. U Niej na dziecko nikt  nie czekał pod salką, ale wszyscy byli  razem. Rodzice, czy  dziadkowie, uczyli się i przypominali sobie  prawdy Wiary Świętej.

Powtarzała, zachęcała, umacniała w Wierze. Poznawała przy tym rodzinę i starała się później zaradzić  różnorakim kłopotom.  W pomoc biednym rodzinom angażowała wszystkich – siostry służebne, księdza proboszcza, zamożniejszych znajomych.

 Często prosiła Siostry ze Wspólnoty o modlitwę za swoich podopiecznych, za dzieci  z katechizacji i ich rodziny.   Wnikała we wszelkie  potrzeby rodzin i podejmowała działanie. Można powiedzieć, że często nasza Siostra Eleonora była  głosem i  wołaniem swoich Ubogich, o których mówiła, że to są Ubodzy Zgromadzenia.

            W Łukowie Siostrę Eleonorę  znali wszyscy.  Zatrzymała się przy mizernym dziecku, przy staruszce dźwigającej siatki z zakupami, przy pijanym ojcu rodziny któregoś dziecka, przy znajomym i nieznajomym, przy bezdomnym obłożonym reklamówkami.

W okres stanu wojennego  pracownicy wielu Łukowskich Zakładów byli internowani. Siostra Eleonora zaangażowała się w pomoc ich rodzinom:  organizowała  przygotowywanie paczek, odwiedzała uwięzionych z ramienia parafii i rodzin. Była blisko  wszystkich potrzebujących jakiejkolwiek pomocy.

Pomagała też w zorganizowaniu  pielgrzymki do Rzymu, do Ojca Świętego Jana Pawła II,  dla  członków represjonowanych rodzin z  okręgu Łukowskiego. Była bardzo szczęśliwa, że mogła w niej uczestniczyć.

Gdy nauczanie religii powróciło do szkół – Siostra Eleonora w klasach i w pokoju  nauczycielskim  czuła się znowu jak w domu. Miała wszechstronną wiedzę dotyczącą nie tylko zagadnień  wiary. Rozmawiała z nauczycielami o programach nauczania,  o nowych  zarządzeniach, o postępie dzieci. I zawsze o tym –komu pomóc, jak zorganizować dożywianie dzieci, by nikogo nie upokorzyć,  a potrzeby zaspokoić. Wszystkim była pomocna i wszystkich w pomoc angażowała. 

         Miałam szczęście  pracować z  Siostrą Eleonorą w dwu naszych Domach.     W Sochaczewie  zrozpaczeni rodzice zadzwonili do Siostry Eleonory o  godz. 2.00  w nocy  z prośbą  o ratunek, bo ich syn, a uczeń Siostry, pod działaniem narkotyków nie wracał do domu, tylko siedział w piwnicy na węglu. Poszłyśmy tam razem. Chłopiec wrócił do domu – umył się i przyrzekł  rodzicom, że zgadza się na terapię. A już Siostra Eleonora poruszyła „cały świat”, by znaleźć miejsce  dla „pupilka” w Ośrodku prowadzonym przez Księży Salezjanów.  / Chłopiec ten wyszedł z nałogu, skończył szkołę. /

           W Sochaczewie też zorganizowała pomoc tracącemu wzrok  ojcu  katechizowanego dziecka. Załatwiła wizytę  w Klinice Okulistycznej w Lublinie, u prof. Krwawicza.

Kilkakrotnie zawoziła chorego na konsultacje do Kliniki. Jeszcze na kilka lat uratowano  choremu oczy.

Takich przykładów było bardzo wiele. Gdyby ktoś chciał się zadziwić tą posługą  Siostry Eleonory, to Ona byłaby najbardziej zdziwiona, jak w ogóle można myśleć lub czynić inaczej. Przecież ten…i ten, i ten  człowiek nie ma znikąd pomocy , a Pan Bóg dał go nam w opiekę……

         Siostra Eleonora wprost przymuszała inne Siostry do pomocy przy Ubogich, do zajęcia się nimi. Zawsze mówiła, że w domu coś się znajdzie, by wspomóc innych. Sama dla siebie  nie była wymagająca, ale  Ubodzy zawsze byli na pierwszym planie….. .

         Dotarła do nas praca klasowa  jakiejś dziewczynki z Sochaczewa, z roku 1995,  gdzie Siostra Eleonora pracowała  przez 8 lat. Praca nosi tytuł – „Człowiek, którego podziwiam.  Dlaczego?  Opis z elementami charakterystyki”

       Osoba, którą podziwiam, długo pracowała w naszej Szkole. Jest ona niska, ma siwe włosy. Nigdy się nie smuci i jest radosna i miła. Ta osoba ma dużo energii. Podziwiam Ją za to, że jest całkowicie oddana Bogu i Maryi. Potrafi kochać nawet swoich nieprzyjaciół. Tę osobę zna cała Szkoła i wspomina Ją ze łzami w oczach. Gdy odwiedza Sochaczew, dzieci wtedy otaczają Ją ze wszystkich stron. Ona jest jak dobra wróżka, która rozsiewa miłość i pokój.

Tę osobę powinien znać cały świat, z Jej dobroci, oddania i radości. Jest ona Siostrą Zakonną, potrafi pocieszyć. Piszę o tej osobie, ponieważ dla mnie jest Ona przykładem. Bardzo chciałabym być taka jak Siostra Eleonora i wiem, że przy pomocy innych uda mi się zostać taką dobrą  i miłą, i radosną Siostrą – taką jaką  właśnie jest Siostra Eleonora. Ma Ona bardzo dobry charakter i jest lubiana i kochana przez wszystkich. Ja Ją też  kocham. Jest dla mnie największym przykładem.

   Wydaje się, że gdyby przeprowadzić wywiady z ludźmi z Łukowa  czy Sochaczewa, gdzie Siostra Eleonora najdłużej  katechizowała i zajmowała się potrzebami rodzin dzieci, to takich świadectw  byłyby setki. Dobro jest zaraźliwe. Dobro rodzi dobro.

  Siostra Eleonora – druga z prawej

Siostra Eleonora sama wiele cierpiała.  Nie miała silnego zdrowia, ale gdy chodziło o pomoc bliźniemu,  nie pamiętała już o swojej słabości.

Była  wierna w przyjaźni.  Miała  wielu przyjaciół w Zgromadzeniu  i poza nim, w wielu grupach społecznych.

          Po wyjeździe z Sochaczewa,  po zakończeniu pracy w Szkole, służyła  jeszcze swoim wielkim doświadczeniem w Częstochowie  w Domu Rekolekcyjnym, we Łbiskach i  na Kamionku w Bursie dla Studentek.

Tam bardzo poważnie zachorowała. Była tak spokojna w chorobie. Gdy czuła się słabsza, przyjechała na  Infirmerię  do Domu Prowincjalnego. Zdawała sobie sprawę, że zaczyna się już kończyć Jej piękne pielgrzymowanie do Pana. Przy odwiedzinach pytała o zdrowie, o Ubogich, mówiła zwyczajnie – do zobaczenia.  Czasem dodawała –  do zobaczenia w Niebie.

           Siostra Eleonora zmarła 7 września  2001 r. w Warszawie. Rodzina pragnęła, by była pochowana w rodzinnych Kraszewicach,  w grobie rodziców.

Wzruszający był ten pogrzeb. W pięknej starej farze… Czcigodny ksiądz proboszcz,  znający i  ceniący rodzinę Ciomków, znający też osobiście naszą  Siostrę Eleonorę,   sprawował Eucharystię  pogrzebową bardzo podniośle. Po Mszy Świętej utworzyła się długa  kolejka do zakrystii:  rodzina, znajomi, koleżanki  Zmarłej,  przyjaciele, wszyscy kolejno  prosili o Msze Święte za  świętej pamięci   Siostrę Eleonorę. Taki tam jest piękny  zwyczaj parafialny.

 Idziemy w orszaku pogrzebowym na stary  zabytkowy cmentarz… Jeszcze pożegnania, spotkania wśród najbliższych…Przeżywaliśmy prawdziwie Uroczystość Pogrzebową, którą nam Siostra Eleonora podarowała.

        Kochana Siostro Eleonoro - zapracowana i zatroskana o tyle spraw, o tylu Ubogich. Rozraduj się w sercu przed swoim Umiłowanym Chrystusem. A Pięknej Panience z Krużlowej, którą nawiedzałaś i której figurkę  miałaś  w swojej izdebce,   przekaż i od nas serdeczną  modlitwę. 

W lipcu 2015 roku Pan Stanisław, brat Siostry Eleonory, przysłał nam miłą wiadomość o upamiętnieniu Siostry Eleonory wspomnieniem - tablicą  pamiątkową - umieszczoną  i poświęconą na murze świątyni parafialnej w Kraszewicach. 

S. Jadwiga Kisielewska S. M.

 Uwaga od autora bloga: ks Franciszek Strugała zmarl śmiercią meczeńską w Dachau



 Okładka i strona wstępu publikacji 
"Znane nieznane"


Zdjecie z tablicy na kosciele w Kraszewicach

Z informacjami o s. Eleonorze Ciomek spotkałem sie dwukrotnie opracowując biogram Sługi Bożego ks. Franciszka Strugały (w 2024 będzie 120 rocznica jego urodzin). Pierwszy raz w opracowaniu p. Stanisława Jeziornego, który wspomina że jedna z ulic w Kraszewicach zostala nazwana imieniem kapłana właśnie na prośbę s. Eleonory. Drugi raz w książce ks. Jana Związka, Błogosławieni i Słudzy Boży w Archidiecezji Częstochowskiej wydanej w Częstochowie w 1999 roku. Autor podaje że w aktach procesu beatyfikacyjnego w Częstochowie znajduje się list s. Eleonory Ciomek napisany do Vicepostulatora z dnia 11 lutego 1994 z Gdyni. Autor pisze:

Kilka lat prowadzenia procesu okazało się zbyt krótkim terminem. Świadczy o tym pismo nadesłane już po zakończeniu procesu beatyfikacyjnego w Polsce i przesłaniu dokumentacji do instytucji papieskich w Rzymie w sprawie Sługi Bożego ks. Franciszka Strugały. Pochodząca z parafii Kraszewice, w której ks. Strugała był proboszczem, siostra Eleonora Ciomek nadesłała informacje, iż „ w 1949 r. przyjechał do naszej parafii w Kraszewicach ks. Biskup z Włocławka ( prawdopodobnie biskup pomocniczy Franciszek Koroszyński  1946-62, także więzień obozu koncentracyjnego w Dachau ) Przybył do parafii bardzo prywatnie , bo to inna diecezja, tak by również zapowiedziany. Ksiądz Biskup podczas sumy wygłosił kazanie i wyjaśnił że musiał tu przybyć, aby wypełnić testament ks. Proboszcza jaki mu przekazał w obozie sp. Ks. Franciszek Strugała.  Cytuje pewnie prawie dosłownie: powiedz moim parafianom , że moje cierpienia i śmierć ofiarowałem za moja parafie, za wszystkich moich parafian, ze modliłem się za nich”

Eleonora Ciomek urodziła się 3 lutego 1931 w Kraszewicach jako córka Franciszka i Heleny z Walczaków. Przez 50 lat posługiwała w Zgromadzeniu sióstr Miłosierdzia Bożego św. Wincentego a Paulo. Była długoletnia dyrektorką Zakładu Wychowawczego „Caritas" w Łbiskach. Pelnila funkcję katechetki i opiekunki osob wielodzietnych w Łukowie i Sochaczewie. W czasie stanu wojennego opiekowała sie osobami internowanymi.

 Jak pisała na swej stronie Miejska Biblioteka Publiczna w Sochaczewie: 

Szarytki. Przez całe lata posługiwały w Sochaczewie. Spotykaliśmy je na ulicach, w kościele, na lekcjach religii, w szpitalu. Zawsze ciche, pomocne, oddane swojemu powołaniu i ludziom. Sylwetki niektórych z nich poznajemy za pośrednictwem książki "Znane nieznane" wydanej przez Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia. Wśród biogramów 30 zmarłych już sióstr znajdujemy w książce kilka związanych z Sochaczewem. Część tylko przelotnie, ale dwa życiorysy splotły się z naszym miastem na wiele lat. To siostra Maria Fułek i s. Eleonora Ciomek. Starsi mieszkańcy miasta do dziś pamiętają ich obecność zaznaczoną bezinteresowną pomocą i szlachetną postawą. 

 Zmarła 7 września 2001 w Warszawie. wieku 70 lat.



Żródło grafiki nagrobka i tablicy: Eleonora Ciomek 1931–2001 – Nasi krewni (wojciechgracz.pl)

O siostrach szarytkach pisano także w grudniowym wydaniu „Ziemi Sochaczewskiej” (dwutygodnika samorządowego). W artykule na str. 17 wspomniana jest z imienia i nazwiska s. Eleonora Ciomek.

Żródło: https://ziemiasochaczewska.sochaczew.pl/files/media/archiwalne-wydania/2018/Ziemia_nr_26_2018.pdf