Wojenne wspomnienia Franciszka Słodowicza
Urodziłem się 12 maja
1929[1]
w Mielcuchach[2]
z ojca Józefa i matki Anny z Pacynów.
W wieku 5 lat zmarł mój tata[3]
i zostaliśmy sami z mamą i bratem. Zajmowaliśmy się kilkuhektarowym
gospodarstwem.
Po wybuchu wojny pozostawaliśmy
na gospodarstwie do 1944 r. Wtedy pojawili się Niemcy i dali nam kilka minut na
spakowanie. Zabrano nas na stację kolejową do Grabowa[4].
Załadowano nas do wagonów bydlęcych i zawieziono do Łodzi- Radogoszcz. Razem z
nami wieziono mieszkańców okolicznych wsi: Michałowa, Mielcuch i Klonu. Na
placu w Radogoszczy okazało się, że nie ma naszych dokumentów wywozowych. Te
jednak Niemcy uzupełnili.
W obozie przejściowym
byliśmy 6 dni. Potem załadowano nas ponownie do wagonów i zawieziono do Austrii
do miejscowości Graz i umieszczono w obozie. Po czterech tygodniach
przewieziono nas do miejscowości Knittelfeld [5].
Tam pojawili się niemieccy gospodarze. Mnie i mamę zabrał Sebastian Mesler,
który mieszkał w Judenburgu[6].
Prowadził gospodarstwo rolne i musieliśmy pomagać we wszystkich pracach.
Sebastian Mesler był człowiekiem gburowatym i wybuchowym ( krzyczał i wyzywał o
byle co). W gospodarstwie była tez żona i córka. To były dobre kobiety.
Pomagałem im przy dojeniu krów, za co ukradkiem dawały mi trochę mleka, co przy
skąpym wyżywieniu było na wagę złota. Gospodyni często broniła mnie przed
mężem. Ich syn był na wojnie (walczył w Rosji). Gdy kończyła się wojna i wracał
do domu, 6 km od domu zastrzelili go Rosjanie.
W grudniu 1944 zjawił się
Wachman i zabrał mnie na stacje kolejową, gdzie było już kilka takich jak ja. Załadowano
nas do wagonów osobowych i zawieziono do Jugosławii. Podzielili na 15-to
osobowe grupy. W każdej był jeden Polak, 14-tu Rosjan i niemiecki nadzorca.
Polaków traktowano lepiej, ale Rosjan strasznie. Praca była potwornie ciężka,
ponieważ drążyliśmy w górze tunel. Praca była ponad siły kilkunastoletniego
chłopca a jedzenie bardzo ubogie. Przeżyłem tylko dlatego, że niemiecki
dozorca, dzielił się w ukryciu swoim chlebem.
Około marca nadciągnęły
wojska rosyjskie i Niemcy musieli się wycofać. Nas zapytano, gdzie chcemy
jechać. Ponieważ moja mama została u niemieckiego gospodarza, więc chciałem do
niej wrócić. Wracaliśmy pieszo i koleją, jeśli były niezniszczone tory.
Po powrocie do gospodarza
pracowaliśmy niewolniczo do końca wojny. Te tereny wyzwoliły wojska kanadyjskie
i jeśli ktoś chciał mógł wyjechać do Kanady. Moja mama nie chciała o tym
słyszeć, chciała wracać do domu.
Po wyzwoleniu gospodarz
musiał odstawić nas na stacje kolejową, gdzie zajęły się nami służby wojskowe.
Pierwsze 15 km pokonaliśmy pieszo, bp tory zostały zniszczone. Od następnej stacji pociągi już kursowały i
bydlęcymi wagonami przetransportowano nas na Węgry. Tam umieszczono nas w
stodołach, spędziliśmy tam 6 tygodni. Dbało o nas wojsko, ale wiele sympatii
okazywała ludność cywilna.
Ostatni etap z Węgier do Grabowa trwał około tygodnia.
Przepustka
wystawiona przez Punkt Przyjęcia Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w Sanoku
dla Anny Słodowicz z dnia 14 sierpnia 1945r
Zaświadczenie
Punkt Przyjęcia Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w Sanoku wystawione dla
Franciszka Słodowicza.
Gospodarstwem w tym
czasie zajmował się mój brat Stanisław.
Najstarszy brat Franciszka, Stanisław
z dziećmi
Wiele pomocy po wojnie
otrzymaliśmy od rodziny Kuźników i Żeleźnych z Czajkowa. Szybko tez znalazłem
pracę w Lasach państwowych prowadząc jednocześnie gospodarstwo.
Franciszek Słodowicz z żoną Marianną
Franciszek
Słodowicz z dziećmi
Franciszek Słodowicz przy pracy w gospodarstwie
opr. 9 czerwca 2020
[1] Autor
wspomnień – Franciszek Słodowicz urodził się 12 maja 1929 z ojca Józefa
Słodowicza ( l.52) i Anny z Pacynów (l.32) w Mielcuchach. Świadkami urodzenia
byli: Piotr Zagórny (56) i Józef Pacyna (55). Został ochrzczony 14 maja 1929 a
chrzestnymi byli: Franciszek Cegiełka i Pelagia Kuświk. Franciszek Słodowicz
zmarł 8 października 2013r. w domu rodzinnym przy swoich dzieciach i wnukach.
[2]
Mielcuchy- w 1929r. wieś w gminie Kuźnica Grabowska z siedzibą w Czajkowie,
powiat wieluński, województwo łódzkie .
[3] Józef
Słodowicz ur. ok. 1874 w Czajkowie (syn Mateusza i Karoliny
z Ziembickich) zmarł 13 stycznia 1934r o 7 rano w Mielcuchach na gruźlice.
Pozostawił po sobie zonę Annę z Pacynów. Świadkami zgonu byli gospodarze:
Wojciech Pacyna (48) i Franciszek Cichalski (45) . Pogrzeb odbył się w
Czajkowie 15 stycznia o godz. 11
[4] Obecnie Grabów
nad Prosną – miasto w województwie wielkopolskim, w powiecie ostrzeszowskim,
[5]
Knittelfeld – obecnie miasto w Austrii, w kraju związkowym Styria, w powiecie
Murtal.
[6]
Judenburg – obecnie miasto powiatowe w Austrii, w kraju związkowym Styria,
siedziba powiatu Murtal.
Wspomnienia zostały spisane w domu Franciszka Słodowicza w Michałowie. Spisały je wnuczki: Monika Kurek-Pacyna i Alicja Kurek-Szala – córki Barbary Kurek z domu Słodowicz, córki Franciszka Słodowicza.