Strony

29 sierpnia 2025

Wojenne wspomnienia Franciszka Słodowicza

 Wojenne wspomnienia Franciszka Słodowicza


Franciszek Słodowicz z żoną (czerwiec 2000)

Urodziłem się 12 maja 1929[1] w Mielcuchach[2] z ojca Józefa i matki Anny z Pacynów.
W wieku 5 lat zmarł mój tata[3] i zostaliśmy sami z mamą i bratem. Zajmowaliśmy się kilkuhektarowym gospodarstwem.

Po wybuchu wojny pozostawaliśmy na gospodarstwie do 1944 r. Wtedy pojawili się Niemcy i dali nam kilka minut na spakowanie. Zabrano nas na stację kolejową do Grabowa[4]. Załadowano nas do wagonów bydlęcych i zawieziono do Łodzi- Radogoszcz. Razem z nami wieziono mieszkańców okolicznych wsi: Michałowa, Mielcuch i Klonu. Na placu w Radogoszczy okazało się, że nie ma naszych dokumentów wywozowych. Te jednak Niemcy uzupełnili.

W obozie przejściowym byliśmy 6 dni. Potem załadowano nas ponownie do wagonów i zawieziono do Austrii do miejscowości Graz i umieszczono w obozie. Po czterech tygodniach przewieziono nas do miejscowości Knittelfeld [5]. Tam pojawili się niemieccy gospodarze. Mnie i mamę zabrał Sebastian Mesler, który mieszkał w Judenburgu[6]. Prowadził gospodarstwo rolne i musieliśmy pomagać we wszystkich pracach. Sebastian Mesler był człowiekiem gburowatym i wybuchowym ( krzyczał i wyzywał o byle co). W gospodarstwie była tez żona i córka. To były dobre kobiety. Pomagałem im przy dojeniu krów, za co ukradkiem dawały mi trochę mleka, co przy skąpym wyżywieniu było na wagę złota. Gospodyni często broniła mnie przed mężem. Ich syn był na wojnie (walczył w Rosji). Gdy kończyła się wojna i wracał do domu, 6 km od domu zastrzelili go Rosjanie.

W grudniu 1944 zjawił się Wachman i zabrał mnie na stacje kolejową, gdzie było już kilka takich jak ja. Załadowano nas do wagonów osobowych i zawieziono do Jugosławii. Podzielili na 15-to osobowe grupy. W każdej był jeden Polak, 14-tu Rosjan i niemiecki nadzorca. Polaków traktowano lepiej, ale Rosjan strasznie. Praca była potwornie ciężka, ponieważ drążyliśmy w górze tunel. Praca była ponad siły kilkunastoletniego chłopca a jedzenie bardzo ubogie. Przeżyłem tylko dlatego, że niemiecki dozorca, dzielił się w ukryciu swoim chlebem.

Około marca nadciągnęły wojska rosyjskie i Niemcy musieli się wycofać. Nas zapytano, gdzie chcemy jechać. Ponieważ moja mama została u niemieckiego gospodarza, więc chciałem do niej wrócić. Wracaliśmy pieszo i koleją, jeśli były niezniszczone tory.

Po powrocie do gospodarza pracowaliśmy niewolniczo do końca wojny. Te tereny wyzwoliły wojska kanadyjskie i jeśli ktoś chciał mógł wyjechać do Kanady. Moja mama nie chciała o tym słyszeć, chciała wracać do domu.

Po wyzwoleniu gospodarz musiał odstawić nas na stacje kolejową, gdzie zajęły się nami służby wojskowe. Pierwsze 15 km pokonaliśmy pieszo, bp tory zostały zniszczone.  Od następnej stacji pociągi już kursowały i bydlęcymi wagonami przetransportowano nas na Węgry. Tam umieszczono nas w stodołach, spędziliśmy tam 6 tygodni. Dbało o nas wojsko, ale wiele sympatii okazywała ludność cywilna.

Ostatni etap z Węgier do Grabowa trwał około tygodnia.



Przepustka wystawiona przez Punkt Przyjęcia Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w Sanoku dla Anny Słodowicz z dnia 14 sierpnia 1945r


Zaświadczenie Punkt Przyjęcia Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w Sanoku wystawione dla Franciszka Słodowicza.

Gospodarstwem w tym czasie zajmował się mój brat Stanisław.

Najstarszy brat Franciszka, Stanisław z dziećmi

Wiele pomocy po wojnie otrzymaliśmy od rodziny Kuźników i Żeleźnych z Czajkowa. Szybko tez znalazłem pracę w Lasach państwowych prowadząc jednocześnie gospodarstwo.

Franciszek Słodowicz z żoną Marianną

                                                              Franciszek Słodowicz z dziećmi

Franciszek Słodowicz przy pracy w gospodarstwie


opr. 9 czerwca 2020



[1] Autor wspomnień – Franciszek Słodowicz urodził się 12 maja 1929 z ojca Józefa Słodowicza ( l.52) i Anny z Pacynów (l.32) w Mielcuchach. Świadkami urodzenia byli: Piotr Zagórny (56) i Józef Pacyna (55). Został ochrzczony 14 maja 1929 a chrzestnymi byli: Franciszek Cegiełka i Pelagia Kuświk. Franciszek Słodowicz zmarł 8 października 2013r. w domu rodzinnym przy swoich dzieciach i wnukach.

[2] Mielcuchy- w 1929r. wieś w gminie Kuźnica Grabowska z siedzibą w Czajkowie, powiat wieluński, województwo łódzkie .

[3] Józef Słodowicz  ur.  ok. 1874 w Czajkowie (syn Mateusza i Karoliny z Ziembickich) zmarł 13 stycznia 1934r o 7 rano w Mielcuchach na gruźlice. Pozostawił po sobie zonę Annę z Pacynów. Świadkami zgonu byli gospodarze: Wojciech Pacyna (48) i Franciszek Cichalski (45) . Pogrzeb odbył się w Czajkowie 15 stycznia o godz. 11

[4] Obecnie Grabów nad Prosną – miasto w województwie wielkopolskim, w powiecie ostrzeszowskim,

[5] Knittelfeld – obecnie miasto w Austrii, w kraju związkowym Styria, w powiecie Murtal.

[6] Judenburg – obecnie miasto powiatowe w Austrii, w kraju związkowym Styria, siedziba powiatu Murtal.

Wspomnienia zostały spisane w domu Franciszka Słodowicza w Michałowie. Spisały je wnuczki: Monika Kurek-Pacyna i Alicja Kurek-Szala – córki Barbary Kurek z domu Słodowicz, córki Franciszka Słodowicza.