Strony

28 stycznia 2024

Gmina to ludzie - 40-lecie reaktywacji gminy Kraszewice

 Opracowanie p. Stanisława Jeziornego (wieloletniego naczelnika i wójta gminy Kraszewice). 


Zródło: Puls Tygodnia (FB)

23 stycznia 2024

Słownik biograficzny Kuźnicy Grabowskiej - Albin Gumiński

Albin Gumiński


Felczer Albin Gumiński rozpoczął pracę w Kuźnicy Grabowskiej wraz z przyuczoną asystentką 5 sierpnia 1958 r . Wtedy na bazie pracującego w Kuźnicy Grabowskiej personelu medycznego utworzono w  pałacyku - punkt felczerski. Pracował w nim przez półtorej dekady do 1973 r..
W punkcie felczerskim, zwanym Ośrodkiem Zdrowia,w 1966 r. leczyło się 1750 mieszkańców, przyjęto 8698 wizyt pacjentów. Zatrudniano wtedy 5 pracowników.
Albin Gumiński pełnil także funkcje prezesa OSP w Kuźnicy Grabowskiej. Przyczynił sie do ożywienia działalności jednostki zwlaszcza w 1968 roku, kiedy to obchodzono jubileusz 50-lecia organizacji. Uroczystości odbyły się 22 września 1968.


W 1961 wchodził w skład Gromadzkiej Rady Narodowej w Kuźnicy Grabowskiej.
Był ojcem Andrzeja Gumińskiego także lekarza.

Wspomnienia

Pan Doktor (tak mówiliśmy do Niego choć miał tytuł felczera) to wspaniały lekarz wiejski. Znał każdego, mówił wszystkim po imieniu, leczył nas,  troszczył się o każdego. Żona była pielęgniarką, również oddana osoba dla ludzi. Pozostali w serdecznej pamięci jako oddani ludzie nam Wszystkim.
Leokadia Przybył






21 stycznia 2024

Jan Szmaj (1878-1953) i Władysława Malinowska (1886-1951)

To najstarsze zdjęcie moich pradziadków z początku XX wieku. Serdeczne podziękowania za podzielenie się nim dla Joli Myśliwiec. 

Jan Szmaj (1878-1953) i Władysława Malinowska (1886-1951) wzieli ślub 7 listopada 1905 w kościele w Kraszewicach. Małżeństwo pobłogosławił ks. Piotr Gutman. Prababcia pochodziła z Kuźnicy Grabowskiej a pradziadek z Kraszewic. 

Pradziadkowie doczekali się szóstki dzieci: Emilii  (*1906, +1957)  Czesława (*1909, +1995), Heleny (*1912, +2002), Anieli (*1914, +1942),  Piotra (*1917, +1943) i  Jan (*~ 1924, +25-12-1996). Mieszkali w Kraszewicach.



Rodzina Szmajów - przełom lat 20-tych i 30-tych XX wieku


                                Rodzina Szmajów - przełom lat 30-tych i 40-tych XX wieku

19 stycznia 2024

Poczet liderów kraszewickiej społeczności

Poczet liderów kraszewickiej społeczności z okazji 40-lecia reaktywowania gminy. Poniźej także artykuł prasowy o jednym z nich - Stanisławie Jaszczyńskim oraz link do historycznego opracowania p. Stanisława Jeziornego.  
Jerzy Krzywaźnia, 90. rocznica úmierci wójta gminy Skrzynki z siedzibą w Kraszewicach Stanisława Jaszczyńskiego. Był liderem miejscowej spoleczności., Twój Puls Tygodnia, Nr. 899, 16 czerwca 2020.

Wójtowie gminy Skrzynki z siedzibą w Kraszewicach

Franciszek Jaszczyński 1866 -1872 
Paweł Wabnik 1872 -1881 
Józef Kozłowski 1881-1911 
Stanisław Jaszczyński 1911 - 1930 z przerwą ( 1916 -1918 )
Stanisław Skalec 1930 - 1934 
Franciszek Gracz 1935 -1939 

Antoni Puchała 1945 - 1946
Czesław Frankowski 1946 - 1947 
Stefan Szmaj 1947 - 1948 
Władysław Plewiński   1949 r
Franciszek Wróblewski 1949 -1954

Przewodniczący Gromadzkiej Rady Narodowej w Kraszewicach

Franciszek Wróblewski 1955- 1964 
Jan Niemiec  1964 -1972 

Naczelnik i Wójtowie Gminy Kraszewice

Stanisław Jeziorny - Naczelnik Gminy w Kraszewicach 1984-1990, Wójt Gminy Kraszewice 1990-2002
Józef Olszewski - Wójt Gminy Kraszewice wybierany w wyborach bezpośrednich 2002-2014 .
Paweł Koprowski - Wójt Gminy Kraszewice wybierany w wyborach bezpośrednich 2014-2018
Konrad Kuświk - Wójt Gminy Kraszewice wybierany w wyborach bezpośrednich 2018-2024


4 stycznia 2024

Śladami historycznych inskrypcji kraszewickiego cmentarza i kościoła

Kraszewice obchodzą w styczniu 40-lecie reaktywowania gminy. Dekadę temu ukazało się moje  opracowanie o dziedzictwie kulturowym miejscowości. Artykuł poprzedza zdjęcie (z 2013) ostrzeszowskiego fotografa,  prezesa Stowarzyszenia Regionalny Ośrodek Dokumentacji WIEŻA 1916 p. Grzegorza Kosmali.








Śladami historycznych inskrypcji kraszewickiego cmentarza i kościoła, Ostrzeszowska Kronika Regionalna, R.6/2013, s. 44-49

29 grudnia 2023

Wspomnienia z kuźnickiej szkoły (1965-1973) p. Leszka Dubisa

 

Drużyna harcerska 1959/1960Przybyłek, Grzesiek , Kowalczyk , Kalachurski, ?, Kiełb,  ostatni w szeregu Michał Krzak. Druzynę Zuchów w latach 1967-1971 prowadziła p. Leokadia Leokadia Przybył z domu Dębska

Wspomnienie

Do kuźnickiej szkoły uczęszczałem w latach 1965-1973.  Mama przyprowadziła mnie pod „gmach” szkoły i pozostawiła. Zaraz zjawili się moi  koledzy i zaprowadzili mnie  do szkoły. Ustawiliśmy się klasami, wszyscy odświętnie ubrani. Odbył się uroczysty apel. O czym mówił dyrektor szkoły  mgr Tadeusz Nalepa,  na skutek emocji, niewiele do wystraszonego pierwszaka trafiało. Zapamiętałem, że moim wychowawcą jest pani Maria Nalepa. Po apelu dostaliśmy karteczki z tygodniowym planem zajęć. 

W oczach pierwszoklasisty szkoła wydawała się ogromna, sale duże. Przed szkołą boisko, bieżnia i skocznia. Obok boiska pod egzotycznymi drzewami „parasolami” ławki.

Rano o godz.7.30 słychać było donośny odgłos „dzwonu”. To woźny, pan Józef Wieczorek walił w pustą butlę po jakimś gazie. Donośny odgłos był słyszalny daleko. Wychodziliśmy więc do szkoły, każdy ubrany w obowiązkowy granatowy mundurek z białym kołnierzykiem, z tornistrem na plecach i obowiązkowym drugim śniadaniem. Sprawdzanie czystości kołnierzyków, rąk, drugiego śniadania i chusteczek było dla nas rzeczą oczywistą.

 W pierwszej klasie było nas dziesięcioro, do drugiej zdało dziewięcioro. Drugoroczność była wówczas rzeczą dość częstą, więc rotacje w następnych klasach nikogo mocno nie dziwiły. Lekcje religii prowadzone przez księdza odbywały się poza szkołą, w domach prywatnych.

Otrzymywaliśmy odrębne świadectwa z tego przedmiotu. Za przewinienia stosowane były rożne kary, w tym i kary cielesne (pociąganie za uszy, „Łapki”- uderzanie linijką, piórnikiem, w starszych klasach nawet drewnianym cyrklem).

 Jednak najbardziej swe przewinienie pamiętał winowajca, który musiał przynieść urwaną przez siebie witkę. Problem polegał na tym, że zbyt łamliwa zastępowana była następną, a zbyt gruba dawała się delikwentowi solidnie we znaki. Były też kary specyficzne. 

Pamiętam jak mój najlepszy kolega (nie pamiętam już za co?) musiał zimą siedzieć na gorącym piecu kaflowym. Po kilku minutach miał już tak wygrzana część ciała, gdzie kończą się nogi, a zaczyna tułów, że przyznał się do winy. Nie zapomnę jak pan Franciszek Grzesiek zdenerwowany naszą niewiedzą kazał nam na komendę szybko wchodzić pod ławki, a następnie na nich siedzieć. Po kilku komendach :Na  ławki, pod ławki szukać” i znów „Na ławki pod  ławki szukać” każdy z nas miał kilka guzów. Byłem w tej dogodnej  sytuacji , że w klasie byłem najmniejszy i ten rodzaj szukania wiedzy był dla mnie najłaskawszy. Szkoła to nie tylko kary nawet „siedzenie po kozie” po lekcjach w ciemnym „kantorku” pod schodami miło się dziś wspomina.

    W szkole istniał chór prowadzony przez pana dyrektora Kazimierza Nalepę. Był to człowiek nietuzinkowy. Wszystkim imponował m.in. tym, że potrafił grać na skrzypcach, pianinie, znał bardzo dobrze język niemiecki, był świetnie wysportowany. Interesował się przeszłością naszej miejscowości, pisał wiersze - po prostu człowiek Renesansu.     

Pewnego dnia do naszej szkoły zawitał redaktor Polskiego Radia pan Henryk Sytner. Wchodził on w skład zespołu redagującego audycje dla Rozgłośni Harcerskiej. Jak trafił do naszej szkoły?- tego jedynie mogę się domyślać, domysły pozostawmy na później. 

Wszystko go interesowało, między innymi praca 35. Drużyny Harcerskiej im. Tadeusza Kościuszki. Nic dziwnego,  mieliśmy się czym pochwalić. O choćby praca naszego kółka fotograficznego. Prowadził je pan Bolesław Olek. Uczył nas- na czym polega praca fotografa?, jak fotografować?, jakim sprzętem?, z  jakich materiałów fotograficznych korzystać, aby uzyskać jak najlepszy efekt końcowy? Praca w ciemni fotograficznej bardzo nas pochłaniała. 

Redaktor  namawiał nas abyśmy spróbowali i wzięli udział w organizowanym przez Polskie Radio  konkursie „Od dwóch kółek do pięciu”. Po upływie pewnego czasu usłyszeliśmy w radio na czym polega ten konkurs. (Był to okres olbrzymiej popularności ”Wyścigu Pokoju” Ryszarda Szurkowskiego i naszej drużyny kolarskiej).Wzięliśmy w nim udział. Opracowaliśmy trasę wycieczki rowerowej, którą pokonaliśmy na naszych rowerach. Po jej zakończeniu opisaliśmy jak wyglądała, co nas spotkało podczas jej trwania, dokumentując jej przebieg w najciekawszy sposób. Dokumentacja została przesłana do Polskiego Radia. Jakież było nasze zdziwienie i zarazem radość, gdy dowiedzieliśmy się, że znaleźliśmy się wśród szczęśliwców, czyli tych, których  prace zostały wybrane spośród wielu nadesłanych. 

    Ja i Zbyszek Dzięcielski otrzymaliśmy główną wygraną tj. wycieczkę rowerową po NRD, rower KORMORAN  oraz ubrania jakie otrzymywali sportowcy w tamtych czasach. Sponsorem  była firma ROMET. Naszym zadaniem było testowanie nowego typu roweru z przerzutkami. Pojechaliśmy do Warszawy, gdzie spotkaliśmy się z pozostałymi szczęściarzami. Następnie PKP do Szklarskiej Poręby. Tam po aklimatyzacji i kilkudniowym treningu już jako zgrana paczka pojechaliśmy do NRD. Pokonując  kilometr po kilometrze na rowerach, poznawaliśmy najciekawsze miejsca leżące na terenie Saksonii.

Były to dla mnie niezapomniane chwile. Kolejny etap to powrót do Warszawy - odwiedziny Polskiego Radia, wywiady, pożegnanie kolegów i koleżanek. Ostatni etap to powrót do domu ( z Ostrzeszowa do Kuźnicy Grabowskiej wracaliśmy rowerami).

Dziś, gdy zbliżają się wakacje, a w Trójce redaktor H. Sytner ogłasza kolejny konkurs (tym razem zatytułowany „Wakacje na dwóch kółkach”), przypominają mi się te wspaniałe chwile sprzed prawe czterdziestu lat.

 Obecnie będąc nauczycielem i absolwentem Politechniki Wrocławskiej oraz Uniwersytetu Wrocławskiego stwierdzam, że istniejący wówczas system oświaty w szkole podstawowej wszechstronnie przygotowywał nas do następnego etapu edukacji. Poziom nauczania, według mnie, był bardzo wysoki. Nie rozpieszczano nas dobrymi ocenami. Uczeń miał duży szacunek do nauczycieli, a nauczyciel był dla nas wzorem i autorytetem.

Z  mojego  rocznika troje z dziesięciu uczniów rozpoczynających naukę w Szkole Podstawowej w Kuźnicy Grabowskiej ukończyło studia. Podobnie wyglądała sytuacja w innych rocznikach.

Wspomnienia spisane w 2010