Strony

29 lipca 2024

Ostrzeszowska Kultura - kwartalnik regionalny

 Kwartalnik Ostrzeszowska Kultura – Historia Samorząd wydawany jest przez Ostrzeszowskie Centrum Kultury w nakładzie 1000 egzemplarzy od 2017r. Przez około dwa lat ukazywał się też jako wkładka dwu lub trzy stronicowa (lata 2015-2016) w gazecie Nasze Strony Ostrzeszowskie. Oprócz wersji papierowej wydawana jest wersja elektroniczna.  Redaktorem naczelnym jest od początku dzialania Wiesław Kaczmarek. Wydawnictwo zawiera artykuły z zakresu szeroko rozumianej kultury, wywiady (Krzysztofem Wielickim, Arkadiuszem Andrejkowem), szkice historyczne oraz relacje z uroczystości kulturalnych, które odbywają się w Ostrzeszowie oraz w jego okolicach. Promuje wiedze o tworczości postaci związanych z regionem m.in. Antoniego Serbeńskiego, Edwarda Haladyna, Mariana Pilota, Stanislawa Czernika, Jana Ślęka, Stefana Szajdaka.  Celem wydawnictwa jest popularyzowanie lokalnej kultury, historii, wiedzy o samorządzie. Kwartalnik Ostrzeszowska Kultura to cenny zbiór informacji o historii i kulturze miasta Ostrzeszów. Udostępniam linki do archiwalnych numerów OK.

Zródło https://www.ostrzeszow.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&menu=563&strona=1&sub=525

7 lipca 2024

Przygoda malarza Kazimierza Lasockiego na wyspie przemytników na Prośnie

Opis ten, pochodzący z 1932 roku, odnosi się do okresu, kiedy rzeka Prosna była naturalną i oficjalną granicą między Rosją a Niemcami. Jej brzegi były patrolowane przez służby graniczne, jednak niezamieszkała wyspa na Prośnie pozostawała terenem niczyim, czyli nie należała ani do Rosji, ani do Niemiec. Wyspa na rzece Prosna jest zaznaczona tylko na mapie w skali 1:25.000, położona niedaleko wsi Kraszewice, na ziemi kaliskiej.

Po traktacie wiedeńskim z 1815 roku, kiedy rosyjsko-niemieckie komisje precyzyjnie wyznaczały granicę, zwykle biegnącą środkiem rzeki na równej odległości od obu brzegów, geometrzy dwóch cesarzy uparcie dążyli do przyłączenia małej wyspy do swojego państwa. Niemiec miał jednak trudności z przekonaniem Rosjanina, że wyspa powinna należeć do Niemiec. Z kolei przedstawiciel Rosji nie był w stanie wyjaśnić niemieckiemu dyplomacie, dlaczego sporny teren powinien przypaść Rosji.

Ostatecznie kwestia wyspy została rozwiązana poprzez uznanie jej za terytorium nieprzynależne do żadnego z państw. Obie delegacje podpisały umowę przyznającą wysepce status eksterytorialny. Rządy w Berlinie i Petersburgu ratyfikowały porozumienia komisji granicznych, i zgodnie z prawem międzynarodowym, wyspa stała się terenem niczyim. Gwarancję nietykalności wyspy zapewniono na tyle skutecznie, że nawet funkcjonariusze straży granicznych z Rosji i Niemiec mieli wzajemnie zakaz wstępu na jej obszar. Pewnego razu, gdy rosyjski strażnik płynący łódką musiał pilnie przybić do brzegu, aby nie zatonąć, i przypadkowo wylądował na wysepce, spowodowało to poważny incydent, który prawie doprowadził do wymiany ognia. 

Na tym odcinku granicy, podobnie jak w innych miejscach, odbywała się kontrabanda z obu stron. Mieszkańcy Kraszewic z zaboru rosyjskiego organizowali wyprawy łódkami na stronę pruską, podczas gdy włościanie ze Schildberga, udawali się w kaliskie.

Miejscowi przemytnicy, choć nie obeznani z prawem międzynarodowym, szybko zorientowali się w istnieniu nietypowego prawa, które wzajemnie zabraniało Rosjanom i Niemcom wstępu na wyspę. Wyspa była porośnięta łozami, rokitnikiem i olszyną. Z tej ukrytej wysepki stworzono magazyn na towary przeznaczone do przemytu, punkt zborny dla osób przekraczających granicę bez paszportów (za opłatą 5 rubli złotem od osoby) oraz miejsce narad.

O tej wyspie dowiedzieli się również koniokradzi z Niemiec i Rosji. Skradzione konie, „obute” w szmaty by zatrzeć ślady i stłumić dźwięk kopyt, były prowadzone do wody w bezksiężycowe noce. Przez koryto rzeki przeprowadzano je na małą wyspę, gdzie następowała wymiana. Skradziony koń z Kaliskiego, po kilkudniowym pobycie na wyspie, kierował się do Wielkopolski, a koń z zaboru pruskiego, w cichych podkowach i z zawiązanym pyskiem, był przeprowadzany do Królestwa Polskiego.

Czasem konie poddawane były zabiegom zmieniającym ich maść: cygański kasztan przeistaczał się w gniadosza, a biały koń stawał się kary. Działo się to jednak rzadko, ponieważ pościgi były nieskuteczne z powodu dyplomatyczno-granicznych przeszkód.

Na tej wyspie przeżył przygodę jeden z wybitnych polskich artystów-malarzy,  Kazimierz Lasocki*, który był wówczas początkującym, lecz zdolnym pejzażystą.


Kazimierz Lasocki w pracowni - rok 1934

Malarz tak opisał swóją przygodę na tej wyspie:

Mieszkałem wówczas w Kraszewicach, ładne tam były okolice, zwłaszcza nad Prosną, a co za śliczne dziewczyny i jakie przystojne krowy! 


Kazimierz Lasocki - Pejzaż z krowami (1932)

więc włóczyłem się z paletą i sztalugami, szukając widoków. Było to latem, woda była ciepła, więc obnażywszy ciało, mając farby, sztalugi i ubranie na karku, przeprawiłem się szczęśliwie na wyspę. Woda, w najgłębszym miejscu sięgała mi do pach. Na lądzie ubrałem się i pomaszerowałem w głąb zarośniętej bardzo wyspy, gdzie spotkałem się z jakimiś ogorzałymi drabami, którzy zajęli wobec mnie od razu zdecydowane stanowisko. Jeden z nich, dla pewności, skierował we mnie rewolwer, drugi zapytał energicznie „Gadaj, po choleręś tu przyloz, na prześpiegi? A od kogo, Rusa? Niemca?. Kiedy ja malarzem jestem, maluję.. tłumaczyłem się.

„Chodź z nami, a spróbuj tylko wiać, to kulka w łeb a nieboszczyka do Prosny. Oczywiście, że maszerowałem, nie powiem, żeby z radością, wreszcie doszliśmy do prawdziwego obozu. Jeden z brodaczy, któremu zameldowano o schwytaniu podejrzanego, tzn. mnie, powiedział „zobaczymy czyś malarz, namaluj mnie!. Co miałem robić malowałem, widocznie herszta, który  skończonym obrazie był bardzo zadowolony z uchwyconego podobieństwa. „Niech pan wypije, odezwał się grzecznie częstując mnie wódką i kiełbasą. Sytuacja się poprawiła i pytam  kiedy mogą odejść? „Panie artysta, dopiero pojutrze w nocy, jak załatwimy „interesy” . Była to ekspedycja 8 kradzionych koni z Kalisza do Prus. Nie bardzo mi się to uśmiechało ale rozumiałem ich ostrożność. Woleli mnie przetrzymać po to bym nie rozgadał i przez to nie utrudnił spławienia koni. Po 3 dniach, żywiony tylko kiełbasą i wódką, w nocy przewieziony zostałem łódką na brzeg rosyjski.

Ostatnie słowa mego przewoźnika, a zarazem kontrabandzisty w jednej osobie były: „Nie było panu źle u nas, ale niech pan nie gada o nas”, Zapomniałem dodać, że skonfiskowano mi brązową farbę dla zamazywania białych strzałek i kwiatków — plam na łbach końskich — zakończył wesołe opowiadanie mistrz pędzla.

 W latach trzydziestych mieszkańcy dawnych terenów przygranicznych wyrażali żal, że stracili możliwość prowadzenia kontrabandy i związane z tym dochody.

Źródło: Godlewski Michał, Zielone granice, Warszawa : "Rój", [1932] (Warszawa : B-cia,  Wójcikiewicz), 1932, s. 9-15

*Kazimierz Lasocki (ur. 1 marca 1871 w Gąbinie, zm. 11 września 1952 w Warszawie) – polski malarz pejzażysta i animalista, przedstawiciel realizmu. Malował pejzaże i portrety. Często podejmował temat zwierząt ukazanych w krajobrazie, zwłaszcza pasącego się bydła, co stało się jego specjalnością


1 lipca 2024

Historyczny portret Ostrzeszowa u progu I wojny światowej

Ostrzeszów. Zamek Kazimierza Wielkiego

Wiosną 1914 roku członkowie Oddziału Kaliskiego Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego zorganizowali wycieczkę do Ostrzeszowa, dawniej stolicy starostwa ostrzeszowskiego, a ówcześnie jedynie przystanku na trasie kolejowej Poznań - Kluczbork. Podróż miała na celu poznanie życia małego miasta w Wielkopolsce i zestawienie go z życiem podobnych miast pod rosyjskim zaborem. Podróznicy mieli okazję zobaczyć jak mieszkańcy zaboru pruskiego dbają o zachowanie polskości. Na dworcu w Ostrzeszowie przywitała ich grupa członków Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” (m.in. p. Wodniakowski i p. Marweg). Podróż posłużyła jako okazja do stworzenia interesującego portretu Ostrzeszowa u progu Wielkiej Wojny. 

Stowarzyszenia Spółdzielcze „Rolnik” 

Krajoznawcy rozpoczęli swoją wycieczkę od odwiedzin instytucji ekonomicznych, a pierwszą z nich był lokalny "Rolnik". To handlowe stowarzyszenia spółdzielcze, które zajmowały się pośrednictwem w handlu zbożem, narzędziami rolniczymi i nawozami sztucznymi. Ten  nowy model kooperatywy powstał jako eksperyment przeprowadzony przez patrona spółek zarobkowych, ks. Wawrzyniaka, w Mogilnie w 1900 roku. Po pięciu latach dostosowano system i model spółki do ówczesnych warunków i ks. Wawrzyniak zachęcił do zakładania "Rolników". W całym zaborze do 1914 roku powstało ich 56.

"Rolnik" z Ostrzeszowa, choć nowy, nie ustępował starszym. Ostrzeszowski "Rolnik" zaczął działalność w 1905 roku z 26 członkami i kapitałem 1,370 marek. Jak wynikało ze sprawozdania za 1913 rok, liczył już 196 członków, wypłacał 5% dywidendy i osiągnął obroty na poziomie 3712095 marek oraz sumę gwarancyjną 216000 marek. 

Biura "Rolnika" były urządzone prosto, z gustem i funkcjonalnie. Spichlerz robił wrażenie swoim rozmiarem i zapasami zboża. Przed budynkami rozciągał się szeroki plac, gdzie planowano wkrótce wybudować obiekt przynoszący dochód.

"Rolnik" świetnie wywiązywał się ze swojej roli. Lokalni rolnicy zaczęli mu ufać, a lichwiarze zbożowi nie mogli sprostać konkurencji. "Rolnik" skutecznie regulował ceny zboża, a problem sprzedaży płodów rolniczych, który dotąd sprawiał wiele trudności włościańskim gospodarstwom został rozwiązany.

Bank Ludowy w Ostrzeszowie

W pobliżu "Rolnika" mieścił się polski Bank Ludowy w Ostrzeszowie, będący drugą kluczową instytucją gospodarczą dla lokalnej społeczności, działającą na zasadach spółdzielni z nieograniczoną odpowiedzialnością. Bank skutecznie przeciwdział lichwie kredytowej. Ponadto, bank pełnił istotną rolę w finansowaniu transferów pieniężnych między emigrantami zarobkowymi a ich ojczyzną. Dzięki nim, miliony zarobionych za granicą środków były każdego roku przekazywane i inwestowane w krajową gospodarkę. Banki zrzeszone w związek patronacki, tworzyły potężną siłę finansową, obracając dziesiątkami milionów marek.

Bank Ludowy w Ostrzeszowie powstał w 1879 roku z inicjatywy 18 członków, którzy wpłacili 41 marek na udziały i zebrali 114 marek w depozytach. Po dziesięciu latach liczba członków wzrosła do 160, suma udziałów do 3601 marek, a depozyty przekroczyły 30000 marek. W 1899 roku bank miał już 545 członków i 22742 marki udziałów. W 1914 bilans banku to 1369325 marek, depozyty wynosiły 1138378 marek, udziały 105598 marek, a liczba członków przekroczyła 1000. Koszty administracyjne banku w ostatnim roku osiągnęły 15,131.75 marek, z czego 11,000 marek przeznaczono na wynagrodzenia dla trzech członków zarządu, a radzie nadzorczej i komisji rewizyjnej wypłacono 575 marek diet.

Towarzystwo gimnastyczne Sokół

„Sokół" ostrzeszowski, podobnie jak w całym zaborze pruskim, pełni wybitną rolę. Jako jedyne stowarzyszenie polityczne, które obejmuje młodzież z różnych warstw społecznych i zawodów, „Sokół” w zaborze pruskim ma prawo do szerokiego udziału w działalności politycznej. Podczas ostatnich wyborów, ostrzeszowscy sokoli zorganizowali ponad 30 zgromadzeń wyborczych w swoim okręgu.

Założony w 1897 roku, klub Sokół Ostrzeszowski miał w 1914  80 członków, z których 30 aktywnie uczestniczy w zajęciach. Organizacją zarządzał z energią druh Antoni Władysław Wodniakowski, który oprowadzał wędrowców po siedzibie miejscowego „Sokoła". Wynajeta sala była  przestronna, gustownie urządzona i komfortowa. Przygotowano się do styczniowych obchodów, które miały się odbyć w formie zgromadzenia na zaproszenie – wysłano ich kilkaset. Program, który prezentuje się atrakcyjnie. Jednoaktowa sztuka okolicznościowa rozgrywa się w dworku pod Świętym Krzyżem, a jednym z bohaterów jest Czachowski. Po sztuce następują występy chórów, muzyka i deklamacje. Obchody mają zostać zainaugurowane odpowiednim wykładem. Pod prusakiem! Z sali prowadzi wyjście do ogrodu, na końcu którego znajduje się plac do letnich ćwiczeń. Latem życie „Sokoła" przenosi się z sali do ogrodu. Scena dostosowuje się do tego, nawet poprzez usunięcie tylnej ściany. Front sceny od strony sali jest zasłonięty dekoracjami, a widownia śledzi występy artystów z ogrodu.

Zamek

Pod opieką przewodników z Sokoła, grupa wycieczkowa odwiedziła stary zamek, z którego zachowała się jedynie baszta oraz fragmenty murów i fosy.

Zamek w Ostrzeszowie, wzniesiony przez Kazimierza Wielkiego, odgrywał istotną rolę w XIV i XV wieku. Dekadę później Ostrzeszów stał się centrum konfederacji miast wielkopolskich i śląskich, które skupiły swoje działania na walce z przestępcami i rozbójnikami. W Ostrzeszowie przy zamku położonym nad traktami kaliskim, wieluńskim i poznańskim, funkcjonował sąd konfederacji miast, zatwierdzony przez regenta Polski z dynastii Andegaweńskiej, Władysława Opolczyka. Zamek został zniszczony w czasie najazdu szwedzkiego za panowania Jana Kazimierza przez polskie wojska sprzymierzone ze Szwedami, powracające spod Częstochowy. Mimo uchwały sejmowej, nie doczekał się odbudowy.

Ruiny zamku, starannie zachowane przez niemieckiego prawnika będącego właścicielem terenu, sprawiają bardzo dobre wrażenie. Szczególnie malownicze są krzewy kaliny, które urosły na nieosiągalnym dla ludzi szczycie baszty..

Katolicy i luteranie

Na wąskich uliczkach miasteczka, odzwierciedlających starożytność miasta, turyści natrafili na ludzi wracających z kościoła. Polski język rozbrzmiewa wszędzie, mimo braku tradycyjnych strojów. Pośrodku ulicy idzie liczna grupa dzieci, niosących drzewko ozdobione kolorowymi wstążkami i papierami. To "gaik", starożytny wielkopolski zwyczaj, obchodzony corocznie w pierwszą niedzielę wiosny.

Z kościoła luterańskiego również wychodzą wierni, a polski język rozlega się i tutaj. Ostrzeszów leży na granicy rozległego obszaru zamieszkanego przez polską społeczność protestancką.

Działalność Hakaty w Ostrzeszowie

W 1914 roku Ostrzeszów był przede wszystkim miastem polskim. Z prawie 6000 mieszkańców, ostatni spis ludności wykazał, że 1100 to Niemcy, ponad 200 to Żydzi, a reszta to Polacy.

Hakata starała się nadać niemiecki charakter temu polskiemu miastu, wprowadzając niemiecką kulturę. Krajoznawcy odwiedzili nową niemiecką dzielnicę, pełną nowoczesnych budynków, urzędów, szkół i willi dla licznej kadry urzędniczej, zbudowaną na terenach dawnych piaszczystych wydm. Te tereny zostały zakupione przez Niemców za niewielką kwotę i zagospodarowane dzięki długoterminowym pożyczkom o niskim oprocentowaniu.

Działki i grunty zakupione przez Niemców zostały włączone do miejskiego planu zagospodarowania, co umożliwia rozwój wyłącznie w tej strefie. Plan nie obejmuje obszaru zamieszkanego przez Polaków, gdzie granice miasta kończą się na istniejących budynkach. Za nimi znajdują się tereny wiejskie, które podlegają prawu osadniczemu, wymagającym zezwolenia powiatu na budowę domu – zezwolenia, które jest Polakom odmawiane, jak wyjaśnił lokalny przedsiębiorca, pan Merweg.

Samorząd miejski

Pruska polityka dąży do zapewnienia niemieckiej większości w radach miejskich. System wyborczy jest trójklasowy, gdzie całkowita suma podatków wpłacona do kasy miejskiej przez mieszkańców dzieli się na trzy, aby podzielić obywateli na klasy wyborcze. Każda klasa wybiera tyle samo elektorów, którzy następnie wybierają radę miejską.

Przed wyborami, pruskie urzędy podatkowe, które zwykle są surowe dla Polaków, stają się łaskawe. Każdy może zostać zwolniony z opłat i podatków miejskich, co prowadzi do wykreślenia z listy wyborców. Wielu Polaków, nieświadomych konsekwencji politycznych, korzysta z tego, nie zdając sobie sprawy, że po wyborach zostanie złożony protest inspekcji podatkowej. Kupcy, rzemieślnicy i właściciele kamienic są często pomijani przy tworzeniu list podatników, często nawet o tym nie wiedząc.

Dla Niemców to czas wyzwań. Są zobowiązani do płacenia podatków nie tylko za siebie, ale i za Polaków. Małe sklepy z wędlinami oraz stragany z owocami i wodą sodową stają przed astronomicznymi żądaniami płatniczymi; niemieccy woźni i kanceliści, którzy nabyli place po 35 fenigów za metr kwadratowy, muszą uiścić wyższe podatki niż polscy właściciele kamienic... ponieważ pruska sprawa na pograniczu wymaga wsparcia!

Płacąc wysokie podatki, Niemcy składają reklamacje, lecz nadal są klasyfikowani do pierwszych dwóch klas wyborczych. Po wyborach następuje okres weryfikacji skarg podatkowych. Rozpatrywane są zarówno zażalenia Niemców, jak i protesty inspekcji. Dla Niemców opłaty są obniżane do właściwych poziomów, a od Polaków, którzy zostali niesłusznie zwolnieni lub przeoczony, fiskus odzyskuje zaległości. Efektem jest niemiecka Rada miejska, przy czym skarb państwa nie traci na tym finansowo.

Przydrożny krzyż

 Podczas przechadzki przez miejski las, wędrowcy natrafili na niezwykły przydrożny krzyż, wykonany z grubego pnia gruszy. Z krzyżem tym związana jest lokalna legenda. Oto jej streszczenie: Dwaj bracia pokłócili się o podział pieniędzy po sprzedaży majątku. W trakcie kłótni jeden z nich zabił drugiego. Po morderstwie, zabójca ukradł pieniądze swojemu nieszczęśliwemu bratu, pochował go w lesie i wyjechał do obcych krajów. Tam przez wiele lat żył w dostatku, zdobywając ogromne bogactwa. Jako stary człowiek, tęskniąc za domem, wrócił do Ostrzeszowa. Ignorując sprawiedliwość, która nie znała jego zbrodni, udał się do lasu, na miejsce dawnej zbrodni. Przerażenie ogarnęło go, gdy zobaczył, że na miejscu, gdzie niegdyś na pustej polanie zabił brata, wyrosła olbrzymia grusza, obciążona owocami. Przypomniał sobie, że zamordowany brat poczęstował go gruszką przed kłótnią, a on pochował go z kieszenią pełną tych owoców. To wspomnienie wywołało w nim ogromny żal i wyrzuty sumienia, pierwsze od wielu lat. Wrócił do miasta, zebrał ludzi, wyznał swoją zbrodnię pod gruszą i niedługo potem zmarł. Mieszkańcy pochowali ciało zbrodniarza pod gruszą. Nie chcąc korzystać z owoców przeklętego drzewa, ścięli gruszę i z jej pnia wykonali krzyż, który postawili na grobie dwóch braci, pojednanych po śmierci.

Rozwój gospodarczy polskiego Ostrzeszowa 

Pan Marweg wyczerpująco opowiedział o stanie polskiego handlu i przemysłu. W rzemiośle i przemyśle Polacy odgrywają dominującą rolę. Ostrzeszów ma wielu polskich właścicieli firm: 8 stolarzy, 9 rzeźników, 5 tapicerów, 12 piekarzy, 5 krawców, 3 cukierników, 5 balwierzy, 5 blacharzy, 4 kowali, 3 ślusarzy, 5 kołodziejów, 4 malarzy, 2 zdunów, 2 dekarzy, 5 siodlarzy, 4 krawcowe, 4 malarzy, po jednym tokarzu, kuśnierzu, kamieniarzu, powrożniku, dentyście itd., a także 60 niezależnych szewców. Wśród polskich fabryk znajdują się: drukarnia, fabryka maszyn, fabryka pomp, mebli, młyn parowy, 3 destylarnie, 2 cegielnie, fabryka korków i kilka innych. 

Polski handel nieustannie się rozwija, mieszkańcy Ostrzeszowa mogą zaopatrywać się we wszystko lokalnie, wśród 40 polskich firm. Liczba ta mogłaby być większa. W przeciwieństwie do Niemców, którzy nawet przy niewielkich obrotach handlowych rejestrują swoje firmy, początkujący polscy kupcy unikają tego, obawiając się wyższych opłat. Dlatego jest kilku handlarzy bydłem i trzodą chlewną, którzy nie są zarejestrowani, pomimo obrotów sięgających tysięcy rocznie. W Ostrzeszowie znajdują się również dwie księgarnie i dwa hotele o wysokim standardzie, które należą do Polaków. 

Społecznie, polskie kupiectwo jest na czele narodowego ruchu i stanowi centrum świadomej i zorganizowanej polskości. Inteligencja reprezentowana jest przez 2 adwokatów, 3 lekarzy i jednego dyrektora banku, stanowią małą liczebnie i zbyt zajętą grupę, by odgrywać większą rolę. 

 Kooperatywa w Ostrzeszowie jest słabo reprezentowana, brak nawet zrzeszenia spożywczego. Życie społeczne i towarzyskie w Ostrzeszowie rozwija się dobrze, podobnie jak w innych miejscach pruskiego zaboru; a porównując do miasteczek zaboru rosyjskiego znakomicie.

Organizacje i stowarzyszenia

W Ostrzeszowie, miasteczku z czterotysięczną polską populacją, działa 14 różnorodnych stowarzyszeń. Od 42 lat sercem tych organizacji jest Towarzystwo Przemysłowe, rodzaj klubu mieszczańskiego, którego celem jest praca kulturalna i życie towarzyskie wśród 78 członków. Tu obowiązuje najwyższa składka członkowska, wynosząca 13 marek rocznie, w porównaniu do średniej 3 marek w innych stowarzyszeniach. Z Towarzystwa Przemysłowego wywodzi się stowarzyszenie „Śpiew” z 108 członkami, które pielęgnuje kulturę muzyczną — chór mieszany liczy 40 osób i składa się głównie z młodzieży. Sport promuje towarzystwo „Kołowników". Abstynenci mają swoje „Wyzwolenie”, a panie skupiają się w filantropijnym „Towarzystwie św. Wincentego a Paulo” oraz „Towarzystwie Czytelni Kobiecej". Rolnicy tworzą „Kółka Rolnicze”, a kupcy — „Towarzystwo Kupieckie". Subiekci i urzędnicy banków oraz spółek działają w „Towarzystwie Młodzieży Kupieckiej”. Uczniowie kupieccy i rzemieślnicy zrzeszeni są w „Towarzystwie Młodzieży Katolickiej”. W Ostrzeszowie funkcjonuje również filia „Zjednoczenia Zawodowego” oraz „Katolickie Towarzystwo Robotnicze”, podlegające  władzy miejscowego proboszcza. Stowarzyszenia ostrzeszowskie tworzą rodzaj lokalnej unii, która poprzez delegatów zarządza wspólnym woźnym - inkasentem, reguluje terminy i programy rozrywek, wynajmuje miejsce dla gier i zabaw, ogrodki dla dzieci członków, zbiera podatek od biletów na zabawy przeznaczony na cele ogólne i dba o czystość języka polskiego w towarzystwach, nakładając kary za używanie germanizmów. Ostrzeszów oddziałuje na okoliczne tereny, będąc ośrodkiem życia polskiego dla wszystkich pobliskich wsi w szerokim zasięgu.

„Towarzystwo Czytelni Ludowych" 

W obszarze edukacyjnym istotną funkcję pełni „Towarzystwo Czytelni Ludowych”. W latach 1908 - 1912 Ostrzeszowski Komitet Powiatowy T.C.L. zwiększył liczbę wiejskich biblioteczek z 8 do 35, a roczne wydatki wzrosły z 19160  do 2157 marek . Skłoniło to Komitet do podziału powiatu na 8 obwodów, każdy zawierający po 3 zorganizowane miejscowości. Prezesami obwodów w większości zostali księża (6 z 8), którzy sami wybierali kolektorów i bibliotekarzy, głównie spośród lokalnych włościan. Organizacja składa się z 8 prezesów, 33 bibliotekarzy i 157 kolektorów, w roku 1911/12 obsługiwała 1646 zorganizowanych członków w 37 miejscowościach, którzy wpłacili 2764 marki i 34 fenigi składki rocznej. Obwody dysponowały 4548 książkami, które zostały wypożyczone 36623 razy.

Centralna biblioteka i czytelnia w Ostrzeszowie, która gromadzi zbiory wielu towarzystw, obsługuje miasto oraz dostarcza książki do różnych miejscowości powiatu za pomocą bibliotek ruchomych. Czytelnia niemal w całości składa się z darowanych publikacji. Podobnie jak w innych regionach zaboru pruskiego, istnieje całkowity brak czasopism i dzienników z Królestwa i Galicji. Towarzystwo, oprócz obsługi i zakładania stałych biblioteczek wiejskich, których liczba ciągle wzrasta (na przykład od 1 lipca do 1 lutego przybyło ich siedem), oraz ruchomych, organizuje również popularne odczyty z pokazami i obrazami świetlnymi, wieczory dyskusyjne itp.

Mimo rocznego budżetu zaledwie w wysokości 3,000 marek, działalność była imponująca. Praca w organizacji T. C. L. była wykonywana bezinteresownie, z wyjątkiem usług. Koszty administracyjne były stosunkowo niskie. Wynajem lokalu, oświetlenie i ogrzewanie kosztowaly 225 marek rocznie, a wydatki na odczyty i dyskusje zaledwie 100 marek. 

Pożegnanie

Zwiedzono również klasztor bernardynów, który wtedy służył jako szkoła. Krajoznawcy otrzymali egzemplarze „Przewodnika Ostrzeszowskiego” i jako lokalną atrakcję, „Mniejszy katechizm Marcina Lutra”, przeznaczony dla polskiej ludności, wśród której około 10000 ewangelików mieszka w rejonie Ostrzeszowa.


Źródło: J. Dąbrowski. Miasteczko w zaborze pruskim. Garść wrażeń z wycieczki do Ostrzeszowa (w) Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany. 1914 R.5  nr23, s. 359-363 oraz nr 24, s. 372-374  dostępne na https://wbc.poznan.pl/dlibra

Ikonografia:Ostrzeszów. Zamek Kazimierza Wielkiego.
 https://www.szukajwarchiwach.gov.pl/skan/-/skan/bb9263dbce455469293cf1d0da13b7315bfed6ccef86cc895da64e12e1f5ba5e

Więcej o postaci przewodnika po Ostrzeszowie

Antoni Władysław WODNIAKOWSKI (1877-1935) oraz Odsłonięto tablicę upamiętniającą A.W. Wodniakowskiego, artykuł 2903 - Aktualności - Urząd Miasta i Gminy Ostrzeszów (ostrzeszow.pl)

27 czerwca 2024

Franciszek Klimek (1880-1965) - konstruktor i budowniczy

Nasz region słynie z ludzi przedsiębiorczych. Dziś chciałbym czytelnikom bloga przypomnieć postać nietuzinkową, konstruktora i budowniczego. którego dokonania można podziwiać w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi. Przyczynek do historii kultury technicznej naszego regionu.

Franciszek Klimek, syn Józefa i Zofii Pacyna, urodził się 30 września 1880 roku w Jeleniach. 
        W wieku 21 lat, 30 czerwca 1902, poślubił Franciszkę Gabryś z Kuźnicy Grabowskiej. Mieli czworo dzieci: Józefa (1902), Jana (1904), Józefę (1906) i Mariannę (1909). Jego żona zmarła 21 grudnia 1918 roku w Jeleniach. 
        W wieku 38 lat, Franciszek ożenił się ponownie 4 lutego 1919 roku z 19-letnią Petronellą Jangas z Kraszewic, z którą miał dwie córki: Mariannę (1920) i Stanisławę (1922). Franciszek Klimek zmarł 9 marca 1965 roku w wieku 84 lat, a Petronela 10 kwietnia 1968 roku w wieku 68 lat. Oboje zostali pochowani na cmentarzu w Kraszewicach.
Franciszek Klimek był wiejskim konstruktorem i budowniczym

        
Na zdjęciu drewniany kierat konny, będący eksponatem muzealnym, znajduje się w kolekcji Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Jest częścią Działu Gospodarstwa i Przemysłu Wiejskiego i ma numer inwentarzowy E III-203. Wykonał go własnie Franciszek Klimek. Kierat był używany w latach 1910-1958 i w roku 1958 został zakupiony do zbiorów muzeum. Pochodzi ze wsi Jelenie, leżącej w gminie Kraszewice, w powiecie ostrzeszowskim.

        Autorem zdjęć kierata jest p. dr. Piotr Czepas (Dział Gospodarstwa i Przemysłu Wiejskiego Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi), ktoremu składam serdeczne podziękowania za zgodę na udostępnienie zdjęć.











Kierat był tematem publikacji autorstwa pracownika muzeum, mgr Józefa Lecha, w artykule "Drewniany kierat konny i żarna o napędzie powietrznym (przykłady umiejętności wiejskiego konstruktora)", który ukazał się w "Łódzkich Studiach Etnograficznych" (tom 5, 1963, s. 57-73).

Franciszek Klimek zbudował także wiatrak, którego użytkowanie zostało w okresie okupacji zakazane przez Niemców. Niemniej jednak, Franciszek stworzył otwór w podłodze i potajemnie mielił zboże na mąkę, podczas gdy córka Stasia czuwała na warcie. Kiedy pewnego razu żandarmeria niemiecka znalazła w jego domu chleb razowy, Franciszek został wezwany na posterunek w Kuźnicy Grabowskiej.

Rodzina obawiała się, że Franciszek nie wróci, lecz udało mu się przekonać władze, że chleb został upieczony z mąki otrzymanej od Niemców. Jego tłumaczenie zostało przyjęte, ale został ostrzeżony, aby więcej tego nie robić.

Franciszek Klimek ukrywał w swoim domu partyzantów zbiegłych przed Niemcami: Antoniego Bednarza, Leona Bachlińskiego* i Marcina Krzywaźnię. Schowali się w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu pod dachem stodoły. Niestety, wszyscy trzej zostali później rozstrzelani: Bachliński na Nowych Stawach, Bednarz w niemieckim więzieniu, a Krzywaźnia w sklepie.


Na zdjęciu Franciszek Klimek z rodziną

Wiatrak również został przeniesiony do Muzeum Etnograficznym w Łodzi.
 

(na zdjęciu znajduje się Antoni Ilski i Franciszek Klimek.)

Wedlug relacji rodzinnej uciekający Niemcy zostali zastąpieni przez żołnierzy radzieckich w gospodarstwie Franciszka. Radzieccy żołnierze eksmitowali mieszkańców i zażądali przygotowania kwater dla oficerów. W trakcie tych wydarzeń, żołnierze otrzymali meldunek o grupie Niemców próbujących przedrzeć się do swoich linii. Wszyscy zostali zabici, a żona Klimka, Petronela, wraz z kilkoma innymi osobami, została zmuszona do ich pochowania. Ciała pochowano w miejscu zwanym Górami, przy drodze z Jeleni do Jeziorków.

Zródła
Dane genealogiczne: https://wojciechgracz.pl/krewni/tree/Nasi_krewni
* Bachliński Leon – ur. 18.04.1915 r. w Jeleniach [gm. Kraszewice, pow. ostrzeszowski], syn Wincentego i Katarzyny (z d. Wijas), wyzn. katolickie; zginął w egzekucji 29.06.1943 r. w Czajkowie.